poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 5 cz.1 "Przypadkowe zderzenie"



Po naszych nocnych wypadach czułam się wyczerpana, a treningi dłużyły mi się niemiłosiernie. Nic dziwnego, że pewnego pięknego poranka po prostu najzwyczajniej w świecie zaspałam.
Nie obudził mnie Patryk, którego zaraz po treningu uduszę i nici z jego ślubu, budzik, ani nawet Dino, a udało się to dopiero Karo, która zadzwoniła do mnie, gdy byłam już spóźniona o 20 minut.
Gdy zerknęłam na wyświetlacz, zobaczyłam, że mam całe mnóstwo nieodebranych połączeń i kilka smsów od Moniki. Na pewno czekała na mnie pod blokiem tak, jak się umówiłyśmy. Chyba będę zmuszona jej to porządnie wynagrodzić.
Ubierając się w morderczym tempie w dres i w pośpiechu pakując torbę na trening, zadzwoniłam do Moni, żeby przeprosić ją i wytłumaczyć swoją nieobecność. Oczywiście, że kochana mi wybaczyła.
Przy okazji moje palce u stóp spotkały się z szafą oraz progiem. Szczególnie ten najmniejszy upodobał sobie framugę drzwi mojego pokoju. Obolała i zdenerwowana rzuciłam torbę na ziemię. Nie mam zamiaru znowu wchodzić do pokoju i obijać małego paluszka. Dziś ćwiczę tak jak stoję, do kieszeni bluzy dresowej, za zamkiem schowałam telefon i wybiegłam z domu, zamykając drzwi, tuż po przekroczeniu progu.
Gdy już udało mi się opuścić mieszkanie, prawie zabiłam się na schodach, zderzyłam się bowiem boleśnie z drzwiami klatki. Po drodze musiałam wracać się kilkakrotnie, gdyż gubiłam rzeczy, a te jak na złość co chwile opuszczały moją torbę, którą nie wiadomo po co wzięłam, skoro nie było w niej nic niezbędnego, jedynie przepocone ciuchy i jakiej bibeloty.
Biegłam jak szalona. Nie zwracałam uwagi na nic, nawet na innych ludzi, idących chodnikiem. Pech chciał, że niektórzy byli równie rozkojarzeni i ospali jak ja.
W pewnym momencie, patrząc się nerwowo na telefon, uderzyłam w jakiegoś mężczyznę. Potknęłam się i wylądowałam na tyłku. Zdenerwowana i po raz kolejny dziś okropnie obolała, popatrzyłam na twarz mojej „przeszkody”. Ona też nie była zbytnio zachwycona naszym bliskim spotkaniem.
- Nic ci się nie stało? – zapytał z obawą mężczyzna, patrząc na moją zbolałą minę.
- Chyba nie – odpowiedziałam masując pośladki, gdy pomagał mi wstać. – Przepraszam, to moja wina. Powinnam uważniej patrzeć, gdzie biegnę – dodałam zażenowana, widząc wielką plamę z kawy na jego koszuli i niemal pusty kubek w dłoni.
Mężczyzna od razu spojrzał w tym samym kierunku co ja. Zaśmiał się ledwo zauważalnie pod nosem.
- To nic takiego, wypierze się – oznajmił, ale ja już zdążyłam napisać swój numer na karteczce, którą wyjęłam z torby(czyli jednak na coś mi się przydała).
- Bardzo przepraszam, ale naprawdę się spieszę. To jest mój numer, zadzwoń i powiedz ile kosztowało czyszczenie, a ja zapłacę za pralnię. Do widzenia – powiedziałam szybko, wręczając zaskoczonemu mężczyźnie kartkę.
- Do widzenia – wydukał, kompletnie zbity z tropu.
Widziałam , że kąciki jego ust unoszą się delikatnie ku górze. Następnie niemal sprintem pokonałam dystans dzielący mnie od hali w błyskawicznym tempie, ustanawiając przy tym nowy rekord na średnim dystansie. W drzwiach zderzyłam się z Martino, który musiał, podobnie jak ja, zignorować wszelkie znaki na ziemi i niebie, mówiące o tym, że należałoby wstać z łóżka.
Nawet nie zdążyliśmy zamienić ze sobą słowa, ponieważ zarówno ja jak i Włoch, pędziliśmy jak na złamanie karku, każde w swoją stronę. Zdążyliśmy rzucić sobie jedynie ciche „cześć”. Miałam ogromną satysfakcję z tego, że ja zaspałam jedyne pół godziny, natomiast Matteo całą godzinę, jeżeli nie więcej.
Na szczęście ostatnimi czasy oboje mieliśmy zbyt mało czasu, żeby rozmawiać o tym co zdarzyło się kilka wieczorów wcześniej. Oby było tak jak najdłużej. Perspektywa rozmowy z Włochem przerażała mnie i to bardzo.
- Przepraszam za spóźnienie! – krzyknęłam, gdy już przebrana wbiegłam na naszą salkę.
Całe szczęście było już po rozgrzewce i spokojnie mogłyśmy dokończyć techniczną stronę naszego kolejnego układu. Dziewczyny postanowiły również podszkolić mnie w kwestii zasad konkursu.
- W czasie trwania sezonu mamy od piętnastu do dwudziestu paru występów – zaczęła Magda, czyli wysoka brunetka o wesołym spojrzeniu i tęczówkach barwy nieba.
- Za każdy możemy zgarnąć od zera do dwudziestu pięciu punktów, najwyższa do tej pory nota to dwadzieścia jeden – dodała Karo.
- W czasie jednego występu wykonujemy od dwóch do trzech, czterech układów – poinformowała mnie Sylwia – średniego wzrostu zielonooka blondynka.
- Sędziowie biorą pod uwagę wszystkie układy i oceniają w pięciu kategoriach: oryginalność, dokładność, ogólne wrażenie, styl i wizualna prezencja. W występie może brać udział trener, ale pod warunkiem, że jest kobietą do dwudziestego czwartego roku życia włącznie – poinformowała mnie Klaudia, wyraźnie akcentując ostatnie zdanie.
- Coś mi się zdaje, że z tej możliwości macie zamiar skorzystać, mam rację? – zapytała, a na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Już po chwili dostałam nowiutki strój, składający się z krótkiego luźnego, pomarańczowego topu i zwiewnej spodniczki w odcieniu głębokiej czerni.
- Idź przymierzyć, a my zaczekamy – powiedziała podekscytowana.
W następnym tygodniu miałyśmy próbę generalną, przed naszym pierwszym występem. Miała się odbyć tuż po treningu siatkarzy na głównej hali.
To co mnie martwiło to to, że był to nasz ostatni trening w sierpniu. Przyznam szczerze, że obawiałam się tego straszliwie. Nasze cztery treningi w tygodniu zmienia się na dwa, góra trzy i to w mniejszym wymiarze godzinowym.
Oznaczało to poważne uszczuplenie mojego budżetu, ale także mniej czasu na przygotowania do kolejnych występów. Musiałam znaleźć normalną pełnoetatową pracę lub chociaż na pół etatu.
Patryk nie uważał tego za konieczność, ale ja nie mogłam żyć i żerować wiecznie na jego etacie, miałam dokładać się do drobnych wydatków, ale ani ja, ani Dino nie byliśmy tani w utrzymaniu. Pomimo tego, że zapewniał mnie o tym, że dla niego nie stanowi to żadnego problemu, bo dzięki rozsądnemu zarządzaniu budżetem, miał nie tylko sporo oszczędności, ale też mieszkanie, które obecnie wynajmował dla zawodników klubu.
Nie mogłam jednak wciąż żyć na czyjś rachunek. Mam dwadzieścia trzy lata na miłość boską. Najwyższy czas się usamodzielnić. Biorą jednak pod uwagę wykształcenie najpierw wypadałoby skończyć jakieś studia. Te dziennikarskie to była porażka i szczerze wątpię bym znalazła prace w tej branży. Może ekonomia byłaby dobrym rozwiązaniem?
Zaraz po powrocie do domu zaczęłam pisać CV. Wyglądało dość imponująco lub tak mi się tylko wydawało. Miałam co pisać, a zważywszy na to, że miałam jedynie, albo aż dwadzieścia trzy lata.
Odbyte staże, wolontariaty, praca w studium tańca, etat w firmie ojca no i ostatecznie dochodziło do tego tych kilka godzin wyrobionych z cheeleaderkami. Mogłam pochwalić się sporym doświadczeniem zawodowym i, tym co najbardziej bolało, brakiem porządnego wyższego wykształcenia.
Był to poważny problem, ponieważ jeżeli chciałam zdobyć jakąkolwiek pracę, albo chociaż taką z przeciętną pensją, potrzebny mi był papierek z uczelni wyższej, którego zwyczajnie nie posiadałam, nie wspominając o tym co zrobiłam z dokumentem potwierdzającym zakończenie licencjatu.
Zawsze mogłam jednak wrócić na studia dziennikarskie i zrobić magistra we Wrocławiu lub rozpocząć naukę w szkole biznesu i zatrudnić się z powrotem u ojca. Jednak obydwa rozwiązania wiązały się z wyjazdem z Jastrzębia, a to była ostatnia rzecz, jakiej w tym momencie chciałam.
Nagle zadzwonił mój telefon. Jakimś cudem odkopałam się ze sterty papierów, które walały się dookoła i znalazłam zagubioną wśród nich komórkę.
- Majka? – usłyszałam w słuchawce ten głos i moje ciało przestało mnie słuchać.
Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, rzucić zwykłe cześć, jednak zamiast tego potknęłam się o… no właśnie, o co? Nie jestem do końca pewna, jednak pewne było to, że padłam jak długa na podłogę, a mój telefon poszybował gdzieś w nieokreśloną przestrzeń pomieszczenia.
~ No do jasnej cholery! Szlag by to trafił! – zaczęłam się drzeć, szukając komórki. 


***

No i kolejna część za nami. 
Mam nadzieję, że kolejna pojawi się w mniejszym odstępie czasowym, jednak wciąż muszę odrobinę zmieniać powstałą już historię, ze względu na sam koniec przygód Majki, który jest już gotowy. 
Tak drogie panie, ja już wiem jak to się skończy i zapewne będziecie tym zaskoczone w równym stopniu co ja ;]
Mam nadzieję, że się podobało i do usłyszonka ;]
 

6 komentarzy:

  1. Kocha moja.
    Podobać się podobało, ale mam dwie sprawy - pierwsza to przecinki, które w niektórych miejscach pogubiłaś. Proponuję sprawdzić jeszcze raz, ale jeśli nic nie znajdziesz, a nie musisz - nie każdy interpunkcję lubi, ja ją kocham, dlatego się czepiam -, to mogę wypisać ;)

    Druga to formatowanie tekstu. Błagam, zmień to. Beznadziejnie się czyta wyśrodkowane rozdziały, przynajmniej mnie. Zdecydowanie wolę wyjustowanie :p

    Poza tym, zastrzeżeń zero. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, Majka z tym swoim porannym roztrzepaniem, wpadaniem na wszystko i wszystkich po kolei tak bardzo przypomina mnie xd I chociażby dlatego pod tym rozdziałem mogę napisać: ona jest urocza i wcale się nie dziwię, że Wiadomo Kto zwrócił na nią swoją uwagę. Btw, też tak chce! Zresztą kto by nie chciał :D
    Zakończenie jest już gotowe? Zaskoczenie? Ojej, trochę mnie to przeraża. Czyżby szykował się nagły zwrot akcji... Przychodzi mi do głowy kilka opcji, ale na razie nie będę zgadywać, z czasem okaże się czy któryś pomysł miał cokolwiek wspólnego z prawdziwym zakończeniem. Zresztą co ja tak z tym zakończeniem wyskakuję, przecież wcale a wcale nie chcę się z Majką rozstawać. I nie mogę się doczekać jej dalszych przygód. Także zmieniaj, zmieniaj i jak najszybciej dodawaj nowe rozdziały. Niecierpliwie czekam <3
    Pozdrawiam!
    (Tinka)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam, czekałam i się doczeeekałam! Dziękuję, że wzięłaś się za pisanie i dodałaś ten rozdział :) Majka, och ta Majka... ten śpioszek... zresztą tak jak Matteo, więc coś ich już łączy <3 Co do rozdziału - podoba mi się, jest taaki naturalny <3 (chociaż nie wiem czy może taki być :D ) Ale o co chodzi z tym zakończeniem w notce? Chcesz już kończyć tego bloga? Oczywiście ja się na to nie zgadzam! Chcę więcej! Czekam teraz na nexta! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to opowiadanie i jak zobaczyłam, że jest kolejny rozdział to od razu się uśmiechnęłam i przeczytałam <3 Rozdział jest cuudowny, choć nie ma w nim dużo Matteo :) To dawaj kolejny! <3
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <3 Daleej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam historię Majki i Matteo! Proszę dodaj kolejny, jak będziesz mogła! <3 Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń