Oto prolog mojego nowego opowiadania. Mam nadzieję, że trochę zachęci Was do przeczytania dalszych rozdziałów. Sama jeszcze nie wiem jakim torem ma ono biec i co się zdarzy.
Zapraszam do czytania i komentowania, każda opinia jest dla mnie ważna nawet, gdy nie jest pozytywnej treści.
***
Gdyby kilka miesięcy wcześniej ktoś powiedział mi, że będę
wreszcie szczęśliwa wyśmiałabym go. Nigdy nawet nie śniło mi się, że spotkam kogoś,
kto spojrzy na mnie inaczej niż na córkę bogatego biznesmena. A jednak, a wszystko
zaczęło się niewinnie.
Jak co roku w sierpniu pojechałam do wujka Patryka, fizjoterapeuty
w drużynie Jastrzębskiego Węgla. Powiem szczerze, że jeszcze kilka lat temu nie
interesowała mnie siatkówka, dawała mi inspirację, ale nie fascynowała. Żyłam w
swoim świecie. Zawsze nosiłam ze sobą notes, aby w każdej chwili móc zapisać
kilka wersów wiersza, które akurat wpadłyby mi do głowy.
Za każdym razem, gdy byłam u niego, mój umysł otwierał się
na nowe doświadczenia. Z biegiem lat zaszczepił we mnie miłość do siatkówki. Czułam
fascynacje, głęboką miłość do tego sportu. Każdy ruch, każda odbita piłka była czymś
niezwykłym. Liczne felietony i artykuły w gazetach, to z tego utrzymywałam się
od kilku lat. Jednak mój ojciec nie widział dla mnie takiej przyszłości jak ja
dla siebie.
W czasach liceum pisałam wiele. Głównie dla gazetki
szkolnej, byłam redaktorka portali modowych, które z czasem zamieniłam na
portale siatkarskie i ogólnie sportowe. Czułam się szczęśliwa. Wielokrotnie
wygrywałam konkursy poetyckie i dziennikarskie. I taniec. To co robiłam było
całym moim życiem.
Jeszcze w liceum zrobiłam kurs choreograficzny i raz w
tygodniu prowadziłam zajęcia z tańca nowoczesnego.
Zawsze miałam za sobą mamę i wujka. Oni rozumieli moją pasję
i zamiłowania. Ojciec jedynie to tolerował.
Chciał dla mnie swojego życia, miałam skończyć szkołę biznesu i przejąć po nim
pałeczkę w rodzinnej firmie. To samo mój brat, jednak on chciał takiego życia,
ja nie.
Po liceum rozpoczęłam studia dziennikarskie, odbywając
liczne staże w magazynach siatkarskich. było to możliwe tylko dlatego, że
obiecałam ojcu rozpoczęcie nauki w szkole biznesu zaraz po magisterce.
Cały czas miałam nadzieję, że zanim to nadejdzie ojciec
zrozumie jak pisanie jest dla mnie ważne. Niestety sprawy zbytnio się skomplikowały,
a ja straciłam wcześniejszy zapał.
Wszystko zaczęło się od choroby mamy. Diagnoza była jednoznaczna,
to był nowotwór złośliwy. Do końca się nie poddawaliśmy, ale niestety, wszyscy
przegraliśmy ta walkę.
Od śmierci mamy minął rok. Zrobiłam licencjat i zakończyłam
swoją edukacje na rzecz pomocy ojcu w firmie. Porzuciłam swój zapał i marzenia.
Bez niej życie nie było już takie same. Brakowało mi optymizmu, wszystko
zdawało się być bez sensu. Moja dotychczasowa praca nie przynosiła już
ukojenia. Zrezygnowałam z zajęć w studiu tańca, a dziennikarstwo i pisanie
zniknęły z mojego życia.
Wszystko czego pragnęłam to spokój. Czułam się jak zwierzę w
klatce. Miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć. Wołałam o pomoc, jednak nikt nie słyszał.
Jakbym została sama.
Odwróciłam się od przyjaciół. Nie dopuszczałam ich do
siebie. To w jaki sposób na mnie patrzyli, nie mogłam tego znieść. Irytowało
mnie, gdy obchodzili się ze mną jak z jajkiem, uważnie dobierali słowa.
Wszystko brzmiało, jakby było milion razy przemyślane, sztuczne.
I stało się to, co zmieniło moje życie.
Zmieniłam towarzystwo na bardziej nieobliczalne. Smutek
topiłam w alkoholu. Powoli popadałam w nałóg nikotynowy, paląc po pół paczki
dziennie. Stawałam się wrakiem. Nikt tego nie zauważał do czasu…
To była zakrapiana impreza. Wszyscy szaleli i nie zwracali
na nic uwagi. Pamiętam, że wpadłam na jakąś dziewczynę. Byłam już wtedy mocno
pijana i dalej pustka.
Obudziłam się poobijana w szpitalu. Ojciec nie odbierał
telefonu, więc zadzwonili do wujka. Po kilku godzinach stanął przerażony w
drzwiach Sali, w której leżałam.
- Coś ty ze sobą zrobiła…- powiedział wtedy. Pamiętam to
bardzo dobrze, bo właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że nie mam
kontroli nad swoim życiem. Przestałam walczyć. Stoczyłam się.
Podobno mój brat – Marcin, już nie raz dzwonił do wujka
przerażony moim zachowaniem. Nie rozumiał mojego zachowania, ja chyba także, bo
traktowałam młodszego o 6 lat brata jak kogoś na kim się można wyżyć.
Pamiętam, że to wszystko działo się pod koniec lipca. Ze
szpitala wyszłam następnego dnia. Wtedy spojrzałam w lustro.
Wyglądałam jak wrak. Cień mnie. Zapadnięte oczy, sińce.
Nagle dotarło do mnie, że nie tak wyglądałam kiedyś i nie tak powinnam
wyglądać. Wcześniej wydawało mi się to być normalne, ale już nie.
Popatrzyłam na półkę. Na niej stało zdjęcie, na którym stała
uśmiechnięta brunetka o dużych brązowych oczach. Jej długie włosy spięte były w
warkocze, a na oczy zachodziła niesforna grzywka. Nie była gruba, ani tak jak
obecnie, przeraźliwie chuda. To tak powinnam wyglądać. Tymczasem odbicie w
lustrze pokazało mi coś zupełnie innego.
Jedyne co zdziwiło wujka bardziej niż mój stan, to kompletne
zignorowanie tego przez mojego ojca. Dlatego właśnie po ostrej kłótni ze swoim
bratem postanowił zabrać mnie do siebie, abym mogła znów stać się sobą.
Stało się to na początku sierpnia. Wujek załatwił mi pracę.
Współpracowałam z córka jego przyjaciółki. Razem zajmowałyśmy się małymi cheerleaderkami.
Miało mi to pozwolić odnaleźć dawną pasję. Czasem po treningach szłam do wujka.
Obserwowałam siatkarzy i próbowałam znaleźć uczucia, które zgubiły się gdzieś
pośród zamętu.
Tam właśnie poznałam
jego i tam zaczęła się moja historia.
Fajny ;) Spodobało mi się :) Czekam na dalsze części ;) Jest jakaś możliwość informowania o nowych wpisach?
OdpowiedzUsuńA i jeszcze zapraszam do siebie http://wygracprzyjazn.blog.pl/ :)
Pozdrawiam :)
Miałaś kilka literówek i błędów, ale mimo to bardzo mi się podobało. Ciekawi mnie kogo to spotka Majka. Strzelam, że to będzie siatkarz. Zobaczymy czy zaskoczysz mnie jego tożsamością ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lizzz
fajne już wiem,że zaczne czytać
OdpowiedzUsuń