niedziela, 14 października 2012

Rozdział 3 cz.1 "Powracająca przeszłość"


Kolejny dzień również był pełen wrażeń. Zaczął się całkiem nietypowo i to z kilku podstawowych powodów.
Jeden. Rano nie obudził mnie Dino.
Dwa. W mieszkaniu było zupełnie pusto. Ani śladu żywej duszy.
Trzy. Zero wiadomości na temat tego, gdzie poszedł Patryk i co zrobił z moim psiakiem.
Ubrałam się i umyłam. Makijaż, jak zwykle, w błyskawicznym tempie był już gotowy. Uwinęłam się ze sprzątaniem pokoju i śniadaniem, a gdy je zjadłam, nie miałam już nic innego do zrobienia.
Do dziesiątej zostało mi jeszcze sporo czasu, a w zasadzie to całe mnóstwo. Normalnie wyszłabym na spacer z Dinem, ale psiaka nigdzie  nie było. Po pół godzinie zaczęłam się niepokoić. Nawet jeżeli Patryk wziął ze sobą Dina, to już za niedługo zaczyna trening.
Wtedy zadzwonił mój telefon.
- Majka! Przyjdź pod halę! Zagadałem się w parku i teraz sterczę, jak ten baran przy wejściu, bo z psem nie wejdę!- usłyszałam, gdy odebrałam połączenie.
Powiem szczerze, że chciało mi się śmiać. Jeżeli chodzi o to z jaką desperacją w głosie wymawiał te słowa… Mówię wam, że sytuacja nie była aż tak dramatyczna jak się zdawało Patrykowi. Nic by się nie stało, gdyby spóźnił się dziesięć minut.
Na halę idzie się najwyżej piętnaście, więc nie spieszyłam się jakoś bardzo. Wyszłam pięć minut po telefonie. Szybkim krokiem doszłam pod halę. Po drodze miałam chyba z piętnaście telefonów. Kolejnych już nie odbierałam.
Patryk zwyczajnie panikował. Ostatecznie byłam na miejscu niecałe pół godziny przed rozpoczęciem treningu. Rozumiałam, że musi być wcześniej, ale żeby aż tak panikować?
Jednak, kiedy zobaczyłam mojego ukochanego wujka, zrozumiałam dlaczego kazał mi się spieszyć. Z chytrym uśmieszkiem na ustach patrzył jak z przerażeniem na twarzy podchodzę do niego i …
Uwaga, uwaga! Bębny poproszę… Mattea!
Moje serce nigdy nie waliło tak mocno. Włoch bawił się ochoczo z moim psiakiem, a ja miałam wrażenie, że zaraz zemdleje z nerwów. Mogłabym się założyć, że zapomnę języka w gębie, gdy tylko podejdę, a jednak ku mojemu zdziwieniu tak się nie stało.
- Czyli z tego powodu tak panikowałeś? – powiedziałam podniesionym tonem, gdy już Patryk znalazł się w polu rażenia. Ten tylko zaśmiał się pod nosem i podał mi smycz z dziką satysfakcją.  – Do jasnej cholery! No ja przecież zabiję tę plotkarę! - zawołałam, gdy uświadomiłam sobie od kogo wie o Włochu.
- Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie - skwitował Patryk, czym doprowadził mnie do szewskiej pasji.
- Mam się nie denerwować?! – zaczęłam - Wchodzisz z butami w moje życie! Wywozisz mnie do innego miasta! Najpierw próbujesz upokorzyć mnie przed całą drużyną, a teraz przed nieziemsko przystojnym Włochem?! I ja mam się nie denerwować, kiedy wszyscy spiskują przeciwko mnie?! Matko jedyna! Trzymajcie mnie, bo zaraz komuś przywalę! – krzyczałam jak nienormalna. Słyszało mnie chyba pół miasta, a Patryk śmiał się w najlepsze.
Najlepsze miny mieli Dino i Matteo. Oboje stali obok i byli lekko zdezorientowani, żadne z nich niezbyt rozumiało to, co mówiłam. Ja jednak nie dawałam za wygraną i z uporem maniaka wyrzucałam z siebie kolejne zdania.
 Kiedy już się nakrzyczałam, zrozumiałam dlaczego Patryk się śmiał. To co ja miałam za złe w rzeczywistości zmieniało moje życie na lepsze. Może nie wszystko, ale zdecydowana większość.
Oczywistym było więc, że i ja zaczęłam się śmiać  i wtedy dopiero przypomniałam sobie o Martino oraz Dino.
Podeszłam lekko speszona do Włocha.
- Przepraszam, zapomniałam, że tu jesteś. Jeżeli chodzi o to co się działo przed chwilą, zapomnij o tym. Wiesz, jaki jest Patryk… * - w oczach Włocha widziałam odrobinę zrozumienia, ale i rozbawienia.
- Powiedzmy, że wiem. To było nawet zabawne. Tak w ogóle to jestem Matteo – powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Majka – odpowiedziałam tym samym i uśmiechnęłam się szeroko. Stałam! Nie upadłam i nadal trzymałam się mocno na nogach, nawet serce zwolniło bieg.
Nie zmieniło to  faktu, że czułam się nieswojo w towarzystwie przystojnego siatkarza. Przede wszystkim musiałam patrzeć wysoko w górę, może przesadziłam, ale Włoch był ode mnie wyższy co najmniej o dwie głowy.
Powiedzmy, że Martino zawrócił mi w głowie i uwił sobie w niej gniazdko. Tak, chyba właśnie tak było, no ale cóż ja mogę na to poradzić? Przecież to raczej nie moja wina, że mam słabość do Włochów…
Jak na mnie to bardzo szybko wróciłam do żywych.  Pożegnałam Włocha i zabrałam mojego psiaka do domu, posyłając Patrykowi mordercze spojrzenie.
O ile mogłam mu odpuścić wczorajszy wybryk, o tyle dzisiaj już mu się nie uda i nie uratuje go nawet zmieniająca temat Karolina.
Wróciłam do domu i szybko wskoczyłam w jeansy. Do tego obowiązkowo adidasy i koszula w kratę. Do sportowej torby wrzuciłam krótkie spodenki i obcisły top. To był strój, który zawsze nosiłam ze sobą na treningi.
Kiedy spojrzałam  na zegarek miałam około dwudziestu minut na dotarcie na hale. Wierzcie mi lub nie, ale Matteo pochłonął mnóstwo mojego czasu. Nie żartuję. Marnowałam średnio kilka minut przy każdej wykonywanej czynności na rozmyślaniu o głębi jego oczu, a mówię wam, piękne są…
Mniejsza o Martino. Szybkim krokiem doszłam na halę i byłam tam pięć minut przed czasem. Z uśmiechem przyszłam na salkę, gdzie czekała na mnie Karo.
- Witam przyszłą panią Martino - zażartowała ze mnie, a ja posłałam jej to samo spojrzenie co rano Patrykowi. Wiedziałam, że to ona oznajmiła mojemu ukochanemu wujaszkowi, iż Włoch przypadł mi do gustu.
- No nie bądź taka… - dąsała się Karolina, gdy podczas przebierania się w „strój służbowy”, nie odezwałam się do niej słowem.
Miałam jej za złe, że powiedziała Patrykowi o Matteo. Wolałabym poinformować go sama i to w momencie, kiedy byłabym bardziej stabilna emocjonalnie.
Dziś postanowiłam przełamać pierwsze lody i poznać poprzedni układ dziewczyn. Może wydać się to dziwne, ale obawiałam się tego bardziej niż czegokolwiek innego.
Wszystko przez to, że gdy ja byłam na treningu w zeszłym roku, mama umierała. I gdy ja wróciłam do domu, po telefonie zdruzgotanego ojca w czasie finałowego układu, zdążyłam już jedynie dojechać do szpitala i powiedzieć jej, że ją kocham. Nie wiem, czy usłyszała to czy nie. Mam nadzieję, że tak, lecz od tamtej pory winiłam taniec, czyli to co kochałam, za to, że nie zdążyłam się należycie z nią pożegnać.
Jak się okazało musiałam urosnąć przez ten rok, bo mój strój był lekko przykrótki, a może był to efekt prania. Niezrażona zaczęłam rozgrzewką i dalej rozpoczął się mój horror. Poprzedni układ dziewczyn był nieco skomplikowany. Po rocznej przerwie trudność sprawiały mi ruchy, z którymi normalnie nie miałabym problemów.
Sprawiało mi to przyjemność. Mój umysł częściowo się otworzył, przypominając sobie dawne doznania, towarzyszące mi podczas tańca. I wtedy właśnie moje wspomnienia powróciły.
Nie powiem, żeby zbierało mi się na płacz, ale poczułam, że się duszę. Nie w sensie dosłownym, chodziło mi raczej o przenośnie. Dusiłam się w tej klatce, którą sama sobie stworzyłam.
Wybiegłam z salki. Skierowałam się na halę treningową. Biegłam ile sil w nogach.
Jedyne czego teraz chciałam to porozmawiać z Patrykiem. Potrzebowałam tego. On jeden wiedział co przeszłam i był w stanie to zrozumieć. Musiałam z siebie wyrzucić to, czego nie potrafiłam powiedzieć wcześniej.
Gdy dobiegłam, moje oczy były już pełne łez. Pierwszą osobą, którą minęłam był nie kto inny tylko Kubiak, za którym stał Matteo, jednak ogarnięta wręcz histeryczną paniką, nie zwróciłam na nich uwagi, ani nawet nie zareagowałam, gdy mnie wołali.
Patryka znalazłam szybko. Nawet nie pytał o co chodzi. Wziął mnie wysoko na trybuny i usiedliśmy. Popatrzył na mnie tym swoim współczującym wzrokiem.
- Co się stało? – spytał patrząc mi w oczy i szukając w nich odpowiedzi.
- Nie mogę tak dłużej - wydukałam.
- Czego nie możesz?
- Myślałam, że to minie, że zapomnę, ale nie potrafię. Za każdym razem boje się , że za chwilę zadzwoni telefon i ten horror zacznie się od początku. Ja nie nadaję się to tej roboty. Nie potrafię zapomnieć…-  mówiłam, a łzy toczyły się po moich policzkach.
Patryk przytulił mnie mocno, gładząc po głowie.
- Pamiętasz, co mi powiedziałaś, jak zerwałem zaręczyny z Izą? – spytał. 
Iza była jego wielką miłością, jednak czasem to nie działa w obie strony. Byli zaręczeni, a ona puściła się z pierwszym lepszym, zachodząc w ciążę.
– Zacytowałaś wtedy siebie: „nagle słyszysz ciche w sercu duszy granie, ona śpiewa: "bądź cierpliwy…
- …bo nadzieja to czekanie"**- dokończyłam za niego.
- Pamiętasz? Musisz zrobić to samo. Mieć nadzieję, czekać. Nie ma szans zapomnieć, ale możesz przełamać strach. Mieć nadzieję na nowy strat. Muszę iść, ale ty możesz zostać. Przemyśl to - powiedział i wrócił na boisko, gdzie trwał już intensywny trening.

* tekstem pisanym kursywom oznaczam kwestie wypowiadane w innym języku niż polski.
** cały wiersz można znaleźć na moim drugim blogu ( adres w linkach )

***

Oto dłuższy rozdział tak jak obiecałam, choć jest krótszy niż zakładałam, że będzie... 
Obecnie moje życie jest strasznie pokręcone. Nawał pracy w szkole, sfera uczuciowa mocno przemeblowana i panuje w niej absolutny chaos. 
Nie umiem się skupić na pisaniu, dlatego nie wiem kiedy pojawi się kolejna część. Przepraszam Was. Wszelkie skargi i zażalenia do pewnego chłopaka. Nie moja wina ^^
Dziękuję za Waszą cierpliwość i zapewniam, że jak znajdę chwilę nadrobię wszelkie zaległości.
Pozdrawiam i do napisania!


9 komentarzy:

  1. A to cwaniak z Patryka. Tak ją załatwić. Właśnie tak przeczuwałam, że dzwoni nie tylko ze względu na samego psiaka ;) Ale przynajmniej pierwsze takie trochę poważniejsze spotkanie naszych bohaterów już za nami.
    Biedna Majka. Dla niej musi to być straszliwie trudne i w sumie to i tak całkiem dobrze się trzyma. Mam tylko nadzieję, ze mimo tego, iż to jej przypomina o przeszłości, nie porzuci tańca i tworzenia układów...
    No i dobrze, że ma oparcie w postaci Patryka. I być może niedługo już nie tylko Patryka :D
    Ojojoj, to ja chyba taką skargę złożę ;) Nie, oczywiście mam nadzieję, że jednak uda Ci się jakoś szybko coś napisać, bo ja będę niecierpliwie czekać.
    Serdecznie pozdrawiam

    PS
    Świetny pomysł z wpleceniem tego wiersza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Lubię, jak piszesz :)
    Co do chłopka - kto tego nie zna??? Zapraszam do mnie, dawno Cię nie było, a tymczasem pojawiły się nowe rozdziały: http://corka-fernando.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Majka i Matteo... to mogłoby być całkiem ciekawe. I pewnie będzie - podejrzewam, że z pewnością rozwiniesz ten wątek ;)Tak na boku. Dobrze mieć kogoś takiego jak Patryk, chociaż bardziej tutaj widzę między nimi stosunek typu brat - siostra niż wujek - bratanica. Ale może to tylko złudne wrażenie.
    Czekam na więcej :)
    Pozdrawiam,
    Kath.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy na http://wygracprzyjazn.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno mnie tu nie było, jak można się domyśleć powodem była szkoła:(
    Nadrobiłam zaległości i wprost nie mogę się doczekać kolejnej części. Matteo i Majka niewątpliwie zbliżają się do siebie i coś mi się zdaje, że ta dwójkę połączyło coś szczególnego...
    Chętnie zajrzę na drugiego bloga, ten krótki fragmencik lekko mnie zaintrygował :]
    Pozdrawiam gorąco!
    Lizzz

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy fragment. Ciekawa jestem, co wydarzy się w drugiej części :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://corka-fernando.blog.onet.pl/ - nowy rozdział, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zakochałam się w tym opowiadaniu. Po prostu idealny pomysł, a bohaterowie...Trochę czuję się związana z tą dziewczyną,ona przeżyła śmierć matki, a ja przeciwnie - taty. Rozumiem co ona przeczuwa. Natomiast ten siatkarz...też bym się w nim zakochała :)
    Będę zaglądała tutaj

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziewczyno cudowny blog. Niesamowite sceny i akcja, która nie pozwala czytelnikom nudzić się. Jesteś świetna i pisz dalej. Mam nadzieję, że zaczniesz kontynuować pisanie. Czekamy na ciebie : )):*

    OdpowiedzUsuń