poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 4 cz.2 "Czas na plan a"



Włoch ruszał się, jakby całe życie spędził na parkiecie. Lekkość, z jaką tańczył, wprawiła mnie w zakłopotanie. Nie byłam mistrzem parkietu, jednak przy nim czułam się jak uczniak, a nie choreograf z papierkiem.
W pewnym momencie nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Wtedy, zupełnie jak  superman,  kompletnie znikąd pojawił się Misiek i niczym zawodowiec oswobodził mnie z uścisku Włocha, ratując przed zniweczeniem mój plan.
- Nie wiem o co chodzi, ale dostałem polecenie od mojej damy, by jak najszybciej przerwać wasz zalotny taniec. O co chodzi? – zapytał od razu.
- O nic, nieważne, dziękuję – zaśmiałam się i pozwoliłam, by muzyka zawładnęła moim ciałem.
Gdy już było bardzo późno, a raczej bardzo wcześnie rano wszyscy zebraliśmy się do wyjścia. Maciek zapakował Karo do swojego samochodu. Dziewczyna była tak wykończona, że nawet  nie protestowała, gdy brał ją na ręce.
Państwo Bontje zapakowali pijanego Holmesa na tylne siedzenia i pożegnawszy się odjechali. Misiek i Monia wzięli Radka i mieli zamiar odwieźć mnie, lecz w tym samym momencie zdarzyło się coś, co uniemożliwiło mi spokojne dotarcie do domu.
- Maja, chodź, odwieziemy cię i tak zostaje jeszcze Radek, więc musimy jechać w twoją okolicę – powiedziała moja przyjaciółka, otaczając mnie ramieniem.
- Ja ją odwiozę – usłyszałam za sobą.
Jak sądzicie, kto to mógł być? Racja, pytam, a odpowiedź jest tak oczywista. Pewnie, że Włoch, a któżby inny.
- Nie chciałabym sprawiać ci kłopotu – broniłam się nieudolnie.
- Żaden kłopot, ale czysta przyjemność – stwierdził Matteo, a ja szukając pomocy u Moni, w odpowiedzi otrzymałam jedynie jej chytry uśmieszek, co oznaczało, że moje nadzieje okazały się być złudne.
- W takim razie pa, widzimy się jutro – powiedziała wesoło moja przyjaciółka, puszczając mi oczko i szczerząc się jak głupia.
Gdy już pożegnałam się z Miśkiem i Radkiem, odeszła razem z nimi do samochodu, pozostawiając mnie na pastwę losu, to znaczy Matteo.
- Zapraszam – szepnął mi do ucha Włoch, otwierając drzwi swojego auta. Stał za mną, niemal przylegając torsem do moich pleców. Czułam ciepło jego ciała. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Miałam jednak szczerą nadzieję, że tego nie zauważył. Sytuacja wydawała mi się dziwnie niezręczna.
Wsiadłam do samochodu, a on zamknął za mną drzwi, po czym szybko wsiadł od strony kierowcy. Zupełnie jakby się bał, że mu ucieknę. Zresztą najchętniej właśnie to bym zrobiła. Posłałam mu jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów  i usadowiłam się wygodniej na siedzeniu pasażera.
Włoch nie jechał zbyt wolno, ale też nie widać by gdziekolwiek mu się spieszyło. Co chwilę zerkał w moim kierunku. Czułam jak jego czekoladowe oczy świdrują moje ciało. Nie odezwał się ani słowem. No dobra, może jedynie spytał raz, czy dwa razy, w którą stronę skręcić. Nic więcej, ani słówka.  
W końcu dojechaliśmy pod blok. Matteo wyłączył silnik. Tu właśnie zaczęły się schody, ponieważ kompletnie nie wiedziałam, co mam powiedzieć, podobnie zresztą jak Włoch. Siedziałam i jak zaklęta patrzyłam prosto w jego wesołe oczy. Hipnotyzował mnie swoim wzrokiem, przyciągał ku sobie.
Nic więc dziwnego, że już po chwili oboje zaczęliśmy się do siebie niebezpiecznie zbliżać. Dystans pomiędzy nami zmniejszał się z każdą chwilą.
Halo! Ziemia do Majki! Nie taki mamy plan! Opamiętaj się dziewczyno!
Głos w mojej głowie za wszelką cenę starał się odwieść mnie od tego za wszelka cenę. Cóż z tego, jeżeli nie słuchałam. Nie zwracałam uwagi na swoje myśli, które przetaczały się z jednej półkuli na druga w tempie błyskawicy.
Serce waliło mi jak młot. Bałam się, że jeszcze sekunda, a wyskoczy mi z piersi. Ręce miałam lepkie od potu.
Byłam zdenerwowana! Denerwowałam się tym, że już za chwilę moje usta mogą złączyć się w pocałunku z Włochem. Kim jestem i co zrobiłam z tamtą Majką, która niczym się  nie przejmowała, a już na pewno czymś tak błahym, jak pocałunek z przystojnym obcokrajowcem w jego aucie! Przecież właśnie TEGO chciałam. Pragnęłam poczuć miękkie wargi Matteo na swoich. Dlaczego tak uparcie zaprzeczałam własnym pragnieniom?
Jeszcze tylko kawałek, kilka centymetrów i nasze usta złączyłyby się, jednak w tym momencie coś zawibrowało w mojej torebce. Oprzytomniałam. Nie chciałam zepsuć tej chwili. Dlatego właśnie zrobiłam coś, czego bym się w życiu po sobie nie spodziewała, szczególnie teraz.
- Dziękuję za tę noc – szepnęłam do ucha Włochowi, po czym pocałowałam go w policzek, co raczej kwalifikuje się co najwyżej do rangi przedszkolnego buziaka. Następnie pospiesznie opuściłam pojazd.
Brawo Majka, mówiłaś, że nie chcesz zepsuć tej chwili? To trzeba było go pocałować! Głupia, wrzeszczysz sama na siebie, chyba właśnie dotknęłaś dna.
Zanim zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, usłyszałam nieśmiały głos Matteo.
- Może wyskoczymy gdzieś kiedyś razem? – zapytał.
- Może… Dobranoc – odpowiedziałam, uśmiechając się uwodzicielsko.
Zatrzasnęłam drzwi i pewnym krokiem ruszyłam do klatki. Gdy już weszłam  do środka, usłyszałam warkot silnika. Najwyraźniej Włoch czekał, aż dojdę i będę (teoretycznie) już bezpieczna. W końcu nigdy nie wiadomo, kto lub co czyha po drugiej stornie drzwi.
Kiedy już uporałam się z zamkiem, co zajęło mi dobrych kilka minut, ściągnęłam szpilki ze stóp, co przyniosło mi ogromną ulgę, i na paluszkach wkradłam się do mieszkania. Choć w sumie to nie do końca mi się to udało, ponieważ po drodze kopnęłam w szafkę, znajdującą się w przedpokoju. Całe szczęście nie obudziło to Patryka, który mocno spał w swoim pokoju.  Zgarnęłam piżamę i, ponieważ nie miałam już siły na prysznic, od razu się w nią przebrałam.
Wskoczyłam szybko do łóżka i powoli zaczęłam porządkować w swojej głowie wydarzenia z dnia poprzedniego oraz początku obecnego.
Zaczęłam od sprawdzenia widomości, która okazała się być moim wybawcą. Nie żebym nie chciała pocałować Matteo, ale mój plan potrzebował czasu, a pocałunek skomplikowałby wszystko.
Chyba powinnam się zdecydować w końcu czego tak naprawdę chcę.
„Majka! Jak było? Poproszę relację i to już!”
Tak brzmiała treść wiadomości. Jutro zdecydowanie będę musiała jej podziękować. Kochana Monia przejmuje się moim życiem bardziej niż ja sama. To może być początek cholernie długiej i owocnej przyjaźni.
Nie miałam ochoty, by się wysilać, więc odpisałam krótko:
„ Plan „a” za nami, haczyk został połknięty, jest mój”
Byłam na sto procent pewna, że Monia zrozumie, o co mi chodziło. W końcu godziny rozmów nie mogły pójść na marne. Szyfr nie był skomplikowany, nawet Marcin byłby w stanie go rozszyfrować. Przekaz był zwyczajnie zbyt oczywisty. Tak w ogóle, to wydaje mi się, że w tym szyfrze szyfru brak, ale kto by się tym przejmował o czwartej nad ranem po kilku drinkach
Nim moja komórka znalazła się na blacie biurka, otrzymałam jeszcze jedną wiadomość. Moje serce zaczęło bić szybciej. Matteo.
Uśmiechając się szeroko i mimowolnie, gdyż w tym właśnie momencie kompletnie nie panowałam nad swoim ciałem, otworzyłam smsa.
„Śpij słodko, dobranoc”
I tylko tyle?! Nic więcej?! Czułam się lekko zawiedziona, ale utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie tylko ja prowadzę grę.
Nagle poczułam, że cała się trzęsę. Jak na koniec sierpnia noc była wyjątkowo chłodna. Odłożyłam telefon na biurko i wróciwszy do łóżka, szczelnie okryłam się kołdrą. Niedługo po tym zasnęłam.
Misja została zakończona, a cel został osiągnięty. Tego wieczoru Włoch był mój i tylko mój. No może z przerwami, gdy to Radek lub inny obecny w klubie mężczyzna porywali mnie do tańca. Matteo jednak cały czas zerkał w moim kierunku. Wpadł w sidła, z których długo nie będzie umiał się wydostać. Tylko, że najprawdopodobniej wpadłam do nich razem z nim.
Jak uwieść faceta? Proste: zafascynować, wzbudzić pożądanie, okazać odrobinę zainteresowania, ale pod żadnym pozorem nie dać wszystkiego już na początku.  Klucz to niedostępność. Trzeba dać się zdobywać powoli. Łowca musi zachowywać się jak zwierzyna, by móc zaatakować we właściwym momencie. Choć może to nie do końca trafne porównanie.
Jak długo miałam zamiar zwodzić Włocha? Może tydzień, dwa, a może znacznie krócej, kiedyś. Potem przyjmę jego zaproszenie… gdzieś.
Gra miała jednak toczyć się znacznie dłużej. A to był dopiero jej początek. Momentami miałam wrażenie, że  to wcale nie ja rozdaje karty. Jedno było pewne, nie miałam szans na odwrót. Zrobiłam krok w przód, nie mogę się cofnąć.
Kto wie, może się okazać, że graczy będzie więcej niż nas dwoje. Czas pokaże…




***



Tak, wiem. Minęło strasznie dużo czasu od ostatniej notki. 
Tym razem jednak jestem zmobilizowana do tego, żeby dokończyć publikowanie tego opowiadania.
Dlaczego?
Pewnie przez kilka rzeczy, które ostatnio wydają mi się nie do przeskoczenia w moim życiu prywatnym, a przede wszystkim przez pewnego chłopaka, który stwierdził, że pisanie dla samej siebie jest samolubne.
Dzięki bardzo, nie lubię być samolubem;p
Tak więc, jeżeli ktoś jeszcze czyta to pozdrawiam, całuski i do usłyszenia;]

P.S: Już niedługo niespodziewany zwrot akcji ^^


6 komentarzy:

  1. Aaaa! Nareszcie! Nawet nie wiesz jak się zdziwiłam kiedy okazało się że dodałaś nowy rozdział.
    Matteo i Majka wyraźnie mają się mu sobie i błagam nie zepsuj tego.
    Poza tym duże zmiany w JW, miło przez to.powspominać stary dobry Jastrzębski.
    Love it.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no! Zabić i nic więcej?! :D Kobieto, ale ja się uczekałam na ten rozdział!
    Uważaj, bo zaraz tam u ciebie będę! :D
    A tak ogólnie to ten rozdział była TAKI romantyczny, że.. że taki romantyczny (nie wiem do czego mam to porównać) ;)
    Matteo i Maka - myślę, że za niedługo coś "grubszego" z tego będzie ♥ I właśnie na to czekam!
    To życzę weny i pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się cieszę, że wróciłaś! Nawet jakoś ostatnio tutaj zaglądałam i zastanawiałam się, czy jest szansa, że pojawią się dalsze rozdziały, a tu taka niespodzianka :D
    Stęskniłam się za Majką. Ok, może troszkę mniej niż za Matteo, przyznaję bez bicia ;)
    Myślę, co Ci napisać pod tym rozdziałem poza oznajmianiem mojej radości z okazji Twojego powrotu, myślę, myślę, ale tak ciężko jest mi się skupić. Chyba trochę po cichu liczyłam na to, że jednak się pocałują, chociaż jednocześnie byłam świadoma, że to jeszcze nie ten moment. W końcu trzeba się trochę pozwodzić nawzajem ;D Ogólnie całość była bardzo emocjonująca, urocza i właśnie romantyczna. Nie mogę się doczekać ich kolejnych spotkań, tych tajemniczych uśmiechów, magicznej atmosfery i przeciągającego się milczenia, które sprawia, że między nimi zdaje się jeszcze bardziej iskrzyć.
    Weny, weny i jeszcze raz weny. Nie opuszczaj już nas ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To kiedy nastepny? <3

    OdpowiedzUsuń