Włoch ruszał się, jakby całe życie spędził na parkiecie. Lekkość, z jaką tańczył, wprawiła mnie w zakłopotanie. Nie byłam mistrzem parkietu, jednak przy nim czułam się jak uczniak, a nie choreograf z papierkiem.
W pewnym momencie nasze twarze znalazły
się niebezpiecznie blisko siebie. Wtedy, zupełnie jak superman,
kompletnie znikąd pojawił się Misiek i niczym zawodowiec oswobodził mnie
z uścisku Włocha, ratując przed zniweczeniem mój plan.
- Nie wiem o co chodzi, ale dostałem
polecenie od mojej damy, by jak najszybciej przerwać wasz zalotny taniec. O co
chodzi? – zapytał od razu.
- O nic, nieważne, dziękuję – zaśmiałam
się i pozwoliłam, by muzyka zawładnęła moim ciałem.
Gdy już było bardzo późno, a raczej
bardzo wcześnie rano wszyscy zebraliśmy się do wyjścia. Maciek zapakował Karo
do swojego samochodu. Dziewczyna była tak wykończona, że nawet nie protestowała, gdy brał ją na ręce.
Państwo Bontje zapakowali pijanego
Holmesa na tylne siedzenia i pożegnawszy się odjechali. Misiek i Monia wzięli
Radka i mieli zamiar odwieźć mnie, lecz w tym samym momencie zdarzyło się coś,
co uniemożliwiło mi spokojne dotarcie do domu.
- Maja, chodź, odwieziemy cię i tak
zostaje jeszcze Radek, więc musimy jechać w twoją okolicę – powiedziała moja
przyjaciółka, otaczając mnie ramieniem.
- Ja
ją odwiozę – usłyszałam za sobą.
Jak sądzicie, kto to mógł być? Racja,
pytam, a odpowiedź jest tak oczywista. Pewnie, że Włoch, a któżby inny.
- Nie
chciałabym sprawiać ci kłopotu – broniłam się nieudolnie.
- Żaden
kłopot, ale czysta przyjemność – stwierdził Matteo, a ja szukając pomocy u
Moni, w odpowiedzi otrzymałam jedynie jej chytry uśmieszek, co oznaczało, że
moje nadzieje okazały się być złudne.
- W takim razie pa, widzimy się jutro –
powiedziała wesoło moja przyjaciółka, puszczając mi oczko i szczerząc się jak
głupia.
Gdy już pożegnałam się z Miśkiem i
Radkiem, odeszła razem z nimi do samochodu, pozostawiając mnie na pastwę losu,
to znaczy Matteo.
- Zapraszam – szepnął mi do ucha Włoch,
otwierając drzwi swojego auta. Stał za mną, niemal przylegając torsem do moich
pleców. Czułam ciepło jego ciała. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Miałam jednak
szczerą nadzieję, że tego nie zauważył. Sytuacja wydawała mi się dziwnie
niezręczna.
Wsiadłam do samochodu, a on zamknął za
mną drzwi, po czym szybko wsiadł od strony kierowcy. Zupełnie jakby się bał, że
mu ucieknę. Zresztą najchętniej właśnie to bym zrobiła. Posłałam mu jeden z
moich najpiękniejszych uśmiechów i
usadowiłam się wygodniej na siedzeniu pasażera.
Włoch nie jechał zbyt wolno, ale też
nie widać by gdziekolwiek mu się spieszyło. Co chwilę zerkał w moim kierunku.
Czułam jak jego czekoladowe oczy świdrują moje ciało. Nie odezwał się ani
słowem. No dobra, może jedynie spytał raz, czy dwa razy, w którą stronę
skręcić. Nic więcej, ani słówka.
W końcu dojechaliśmy pod blok. Matteo
wyłączył silnik. Tu właśnie zaczęły się schody, ponieważ kompletnie nie wiedziałam,
co mam powiedzieć, podobnie zresztą jak Włoch. Siedziałam i jak zaklęta
patrzyłam prosto w jego wesołe oczy. Hipnotyzował mnie swoim wzrokiem,
przyciągał ku sobie.
Nic więc dziwnego, że już po chwili
oboje zaczęliśmy się do siebie niebezpiecznie zbliżać. Dystans pomiędzy nami
zmniejszał się z każdą chwilą.
Halo! Ziemia do Majki! Nie taki mamy
plan! Opamiętaj się dziewczyno!
Głos w mojej głowie za wszelką cenę
starał się odwieść mnie od tego za wszelka cenę. Cóż z tego, jeżeli nie
słuchałam. Nie zwracałam uwagi na swoje myśli, które przetaczały się z jednej
półkuli na druga w tempie błyskawicy.
Serce waliło mi jak młot. Bałam się, że
jeszcze sekunda, a wyskoczy mi z piersi. Ręce miałam lepkie od potu.
Byłam zdenerwowana! Denerwowałam się
tym, że już za chwilę moje usta mogą złączyć się w pocałunku z Włochem. Kim
jestem i co zrobiłam z tamtą Majką, która niczym się nie przejmowała, a już na pewno czymś tak
błahym, jak pocałunek z przystojnym obcokrajowcem w jego aucie! Przecież
właśnie TEGO chciałam. Pragnęłam poczuć miękkie wargi Matteo na swoich. Dlaczego
tak uparcie zaprzeczałam własnym pragnieniom?
Jeszcze tylko kawałek, kilka
centymetrów i nasze usta złączyłyby się, jednak w tym momencie coś zawibrowało
w mojej torebce. Oprzytomniałam. Nie chciałam zepsuć tej chwili. Dlatego
właśnie zrobiłam coś, czego bym się w życiu po sobie nie spodziewała,
szczególnie teraz.
- Dziękuję za tę noc – szepnęłam do
ucha Włochowi, po czym pocałowałam go w policzek, co raczej kwalifikuje się co
najwyżej do rangi przedszkolnego buziaka. Następnie pospiesznie opuściłam pojazd.
Brawo Majka, mówiłaś, że nie chcesz
zepsuć tej chwili? To trzeba było go pocałować! Głupia, wrzeszczysz sama na
siebie, chyba właśnie dotknęłaś dna.
Zanim zdążyłam zamknąć za sobą drzwi,
usłyszałam nieśmiały głos Matteo.
- Może
wyskoczymy gdzieś kiedyś razem? – zapytał.
- Może…
Dobranoc – odpowiedziałam, uśmiechając się uwodzicielsko.
Zatrzasnęłam drzwi i pewnym krokiem
ruszyłam do klatki. Gdy już weszłam do
środka, usłyszałam warkot silnika. Najwyraźniej Włoch czekał, aż dojdę i będę (teoretycznie)
już bezpieczna. W końcu nigdy nie wiadomo, kto lub co czyha po drugiej stornie
drzwi.
Kiedy już uporałam się z zamkiem, co
zajęło mi dobrych kilka minut, ściągnęłam szpilki ze stóp, co przyniosło mi
ogromną ulgę, i na paluszkach wkradłam się do mieszkania. Choć w sumie to nie
do końca mi się to udało, ponieważ po drodze kopnęłam w szafkę, znajdującą się
w przedpokoju. Całe szczęście nie obudziło to Patryka, który mocno spał w swoim
pokoju. Zgarnęłam piżamę i, ponieważ nie
miałam już siły na prysznic, od razu się w nią przebrałam.
Wskoczyłam szybko do łóżka i powoli
zaczęłam porządkować w swojej głowie wydarzenia z dnia poprzedniego oraz
początku obecnego.
Zaczęłam od sprawdzenia widomości,
która okazała się być moim wybawcą. Nie żebym nie chciała pocałować Matteo, ale
mój plan potrzebował czasu, a pocałunek skomplikowałby wszystko.
Chyba powinnam się zdecydować w końcu
czego tak naprawdę chcę.
„Majka! Jak było? Poproszę relację i to
już!”
Tak brzmiała treść wiadomości. Jutro
zdecydowanie będę musiała jej podziękować. Kochana Monia przejmuje się moim
życiem bardziej niż ja sama. To może być początek cholernie długiej i owocnej
przyjaźni.
Nie miałam ochoty, by się wysilać, więc
odpisałam krótko:
„ Plan „a” za nami, haczyk został
połknięty, jest mój”
Byłam na sto procent pewna, że Monia
zrozumie, o co mi chodziło. W końcu godziny rozmów nie mogły pójść na marne. Szyfr
nie był skomplikowany, nawet Marcin byłby w stanie go rozszyfrować. Przekaz był
zwyczajnie zbyt oczywisty. Tak w ogóle, to wydaje mi się, że w tym szyfrze
szyfru brak, ale kto by się tym przejmował o czwartej nad ranem po kilku
drinkach
Nim moja komórka znalazła się na blacie
biurka, otrzymałam jeszcze jedną wiadomość. Moje serce zaczęło bić szybciej.
Matteo.
Uśmiechając się szeroko i mimowolnie,
gdyż w tym właśnie momencie kompletnie nie panowałam nad swoim ciałem,
otworzyłam smsa.
„Śpij
słodko, dobranoc”
I tylko tyle?! Nic więcej?! Czułam się
lekko zawiedziona, ale utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie tylko ja
prowadzę grę.
Nagle poczułam, że cała się trzęsę. Jak
na koniec sierpnia noc była wyjątkowo chłodna. Odłożyłam telefon na biurko i wróciwszy
do łóżka, szczelnie okryłam się kołdrą. Niedługo po tym zasnęłam.
Misja została zakończona, a cel został
osiągnięty. Tego wieczoru Włoch był mój i tylko mój. No może z przerwami, gdy
to Radek lub inny obecny w klubie mężczyzna porywali mnie do tańca. Matteo
jednak cały czas zerkał w moim kierunku. Wpadł w sidła, z których długo nie będzie
umiał się wydostać. Tylko, że najprawdopodobniej wpadłam do nich razem z nim.
Jak uwieść faceta? Proste:
zafascynować, wzbudzić pożądanie, okazać odrobinę zainteresowania, ale pod
żadnym pozorem nie dać wszystkiego już na początku. Klucz to niedostępność. Trzeba dać się
zdobywać powoli. Łowca musi zachowywać się jak zwierzyna, by móc zaatakować we
właściwym momencie. Choć może to nie do końca trafne porównanie.
Jak długo miałam zamiar zwodzić Włocha?
Może tydzień, dwa, a może znacznie krócej, kiedyś. Potem przyjmę jego
zaproszenie… gdzieś.
Gra miała jednak toczyć się znacznie
dłużej. A to był dopiero jej początek. Momentami miałam wrażenie, że to wcale nie ja rozdaje karty. Jedno było
pewne, nie miałam szans na odwrót. Zrobiłam krok w przód, nie mogę się cofnąć.
Kto wie, może się okazać,
że graczy będzie więcej niż nas dwoje. Czas pokaże…
***
Tak, wiem. Minęło strasznie dużo czasu od ostatniej notki.
Tym razem jednak jestem zmobilizowana do tego, żeby dokończyć publikowanie tego opowiadania.
Dlaczego?
Pewnie przez kilka rzeczy, które ostatnio wydają mi się nie do przeskoczenia w moim życiu prywatnym, a przede wszystkim przez pewnego chłopaka, który stwierdził, że pisanie dla samej siebie jest samolubne.
Dzięki bardzo, nie lubię być samolubem;p
Tak więc, jeżeli ktoś jeszcze czyta to pozdrawiam, całuski i do usłyszenia;]
P.S: Już niedługo niespodziewany zwrot akcji ^^
Pewnie przez kilka rzeczy, które ostatnio wydają mi się nie do przeskoczenia w moim życiu prywatnym, a przede wszystkim przez pewnego chłopaka, który stwierdził, że pisanie dla samej siebie jest samolubne.
Dzięki bardzo, nie lubię być samolubem;p
Tak więc, jeżeli ktoś jeszcze czyta to pozdrawiam, całuski i do usłyszenia;]
P.S: Już niedługo niespodziewany zwrot akcji ^^
Aaaa! Nareszcie! Nawet nie wiesz jak się zdziwiłam kiedy okazało się że dodałaś nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńMatteo i Majka wyraźnie mają się mu sobie i błagam nie zepsuj tego.
Poza tym duże zmiany w JW, miło przez to.powspominać stary dobry Jastrzębski.
Love it.
No, no, no! Zabić i nic więcej?! :D Kobieto, ale ja się uczekałam na ten rozdział!
OdpowiedzUsuńUważaj, bo zaraz tam u ciebie będę! :D
A tak ogólnie to ten rozdział była TAKI romantyczny, że.. że taki romantyczny (nie wiem do czego mam to porównać) ;)
Matteo i Maka - myślę, że za niedługo coś "grubszego" z tego będzie ♥ I właśnie na to czekam!
To życzę weny i pozdrawiam! ♥
Ale się cieszę, że wróciłaś! Nawet jakoś ostatnio tutaj zaglądałam i zastanawiałam się, czy jest szansa, że pojawią się dalsze rozdziały, a tu taka niespodzianka :D
OdpowiedzUsuńStęskniłam się za Majką. Ok, może troszkę mniej niż za Matteo, przyznaję bez bicia ;)
Myślę, co Ci napisać pod tym rozdziałem poza oznajmianiem mojej radości z okazji Twojego powrotu, myślę, myślę, ale tak ciężko jest mi się skupić. Chyba trochę po cichu liczyłam na to, że jednak się pocałują, chociaż jednocześnie byłam świadoma, że to jeszcze nie ten moment. W końcu trzeba się trochę pozwodzić nawzajem ;D Ogólnie całość była bardzo emocjonująca, urocza i właśnie romantyczna. Nie mogę się doczekać ich kolejnych spotkań, tych tajemniczych uśmiechów, magicznej atmosfery i przeciągającego się milczenia, które sprawia, że między nimi zdaje się jeszcze bardziej iskrzyć.
Weny, weny i jeszcze raz weny. Nie opuszczaj już nas ;)
Pozdrawiam <3
To kiedy nastepny? <3
OdpowiedzUsuńJuż w poniedziałek ;)
OdpowiedzUsuńTo czekamy! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń